Szalenie nie lubię zimy i chętnie bym ją komuś odsprzedał za niewielką cenę. Wiem jednak, że to niemożliwe /choć mogę się mylić/ i posiadam na przykrą okoliczność chłodnych dni nieco zimowych ubrań. W mojej szafie wiszą obok dwie kurtki zimowe męskie i dwa kożuchy żony. Ponadto znajduje się tam kilka grubych swetrów i ocieplacze. Niektóre z tych ubrań mają już swoje lata i czas, by je wymienić na nowsze modele. Sentyment jednak bierze górę i na razie nie planuję nowych zakupów.

Choć z doświadczenia wiem, że mogę przecież kiedyś zostać zauroczony jakąś niesamowitą odzieżą i skusić się na jej kupno. Jednak lato trwa w pełni i na razie nie myślę o takim przedsięwzięciu. Natomiast moi sąsiedzi już dziś urządzają lokalną wyprzedaż swoich znoszonych ubrań i szykują się do jesienno-zimowych zakupów. Wygląda to nieco dziwnie, ale oni znani są z takich akcji. Choć jest to w gruncie rzeczy dość sympatyczna okoliczność. Przy tej okazji następuje konsumpcja swojskich wypieków i nalewek. A atmosferę rozjaśnia szereg opowiadanych anegdot przy dźwiękach jazzu z lat sześćdziesiątych. Czasem wyprzedaż ta ma charakter aukcji lub nawet wymiany.
Nieraz zdarzało się, iż jakiś konkretnych ciuch zmieniał właścicieli co roku przez kilka sezonów. Ta przyjemna zabawa jest przez niektórych wyczekiwana z niecierpliwością. Integracja sąsiedzka przybiera przez to na sile. W długie zimowo-jesienne wieczory jest co wspominać.
Może się komuś zdawać, że zaopatrywanie się w zimową odzież latem to ekstrawagancja. Pewnie mają słuszność, jednak dobrej zabawy nigdy dość!
Zobacz: